wtorek, 17 lipca 2012

W poszukiwaniu lwa...


      
Niedziela jest dla nas dniem wolnym, dlatego chcieliśmy wykorzystać ten czas aby zwiedzić część Kenii. Jako, że znajomy brata Beppe organizuje wyjazdy do pobliskich rezerwatów, stwierdziliśmy, że wybierzemy się do jednego z nich. Park Narodowy Samburu położony jest niespełna dwie godziny drogi samochodem od miejsca naszego pobytu. W zasadzie są to dwa rezerwaty. Rzeka Ewaso Nyiro jest granicą między Parkiem Samburu a Buffalo Springs. Zajmuje on powierzchnię 165 km². Nie jest to miejsce często odwiedzane przez turystów, dzięki czemu przez większą część czasu byliśmy jedynymi obserwatorami zwierząt.

     
 Dzień zaczął się o godzinie 4 rano gdyż o 5 mieliśmy zaplanowany wyjazd z Chaaria. Choć ciężko było zasnąć w podróży, ze względu na wyboistą drogę, to jednak udało nam się na chwilę zdrzemnąć. Obudzilismy się o wschodzie słońca na afrykańskiej sawannie. Był to niesamowity widok, niczym z filmów dokumentalnych. Afrykańskie wschody słońca są przepiękne. W dodatku już na samym początku powitało nas stado słoni.




        W rezerwacie Samburu można spotkać wiele różnych zwierząt. Są tu między innymi lwy, lamparty, gepardy, gazele, antylopy, żyrafy, zebry, hipopotamy, guźce, somalijskie strusie, dik-diki (najmniejsze z antylop), małpy i wiele wiele innych zwierząt. Pierwsze godziny spędzilismy na poszukiwaniu lwów, które są o tej porze aktywne. Około południa jest je już ciężko wypatrzeć gdyż zazwyczaj śpią w cieniu drzew. Niestety nie udało nam się ich spotkać. Park ten zamieszkuje jedynie 47 osobników co stanowi niewiele jak na całą powierzchnię rezerwatu. 

Najczęściej podczas podróży spotykaliśmy antylopy i słonie. Często towarzyszyły nam również żyrafy, małpy, zebry i strusie.
     Po całodniowych poszukiwaniach wybraliśmy się na obiad do kenijskiego baru aby spróbować lokalnych specjałów. John, który był naszym przewodnikiem polecił nam pieczoną kozę. Był to bardzo dobry wybór. Okazało się, że w Kenii jada się rękoma co stanowiło kolejną atrakcję.

        Do Chaaria wróciliśmy około godziny 19. Przejeżdżając przez miasto Meru zrobiliśmy zakupy w tamtejszym supermarkecie, który wyposażony był równie dobrze jak nasze wielkie sklepy.
      Choć wykończeni całym dniem udaliśmy się jeszcze na wieczorny obchód po swoich oddziałach. Późnym wieczorem płożyliśmy się spać wiedząc, że nie była to nasza ostatnia wizyta w tutejszym Parku Narodowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz