poniedziałek, 23 lipca 2012

Tajemnica "Pangi"

Dziś do ambulatorium trafił 11 miesięczny (!) pacjent, który doznał rany ciętej dłoni w wyniku zabawy "Pangą". Częstotliwość z jaką słowo"Panga" przewija się w ostatnich dniach skłoniło nas do dalszej eksploracji tematu. Otóż, zgodnie z tym co mówią miejscowi jest to określenie tutejszego rodzaju maczety, która używana jest do cięcia drewna oraz karczowania buszu. Szokujące jest to jak tak małe dziecko mogło się bawić tym niebezpiecznym narzędziem! Możemy sobie to jednak wyobrazić, biorąc pod uwagę to co widzieliśmy w czasie spacerów po okolicy.

Kilkulatek ze swoją "Pangą"

Niestety bardzo często owa "Panga" wykorzystywana jest do rozwiązywania wszelkiej maści sporów. Zwłaszcza tych rodzinnych. Tak było w przypadku dwóch pacjentek przyjętych w ciągu ostatnich dni, o których wspominał w swoim poście Damian. Pierwsza z nich została zaatakowana przez swojego brata. W wyniku urazu doznała nie tylko rany ciętej przedramienia ale i również złamania kości łokciowej. Szczęśliwie ścięgna nie zostały uszkodzone. Druga kobieta została uderzona przez męża. W jej przypadku doszło do całkowitej amputacji. Małżonek został ujęty przez policję i umieszczony w więzieniu. Będzie tam do czasu, aż nie zapłaci "łapówki" za swoje uwolnienie.


Zdaniem ludzi, z którymi tutaj pracujemy takie sytuacje w czasie weekendu to niemal norma. Spowodowane jest to tym, że w sobotę i niedziele - dni wolne od pracy - znaczna część mieszkańców sięga po alkohol i mirę (tutejszy narkotyk, w działaniu przypominający amfetaminę). W wyniku czego bardzo łatwo dochodzi do różnego rodzaju kłótni i "nieporozumień". Usłyszeliśmy również, że całkiem niedaleko od naszego szpitala znajduje się wioska o nazwie Maua, która słynie z upraw mirry. Jej mieszkańcy to bardzo prości ludzie ale jednocześnie stosunkowo bogaci.  Podobno swoje problemy często rozwiązują za pomocą "Pangi". Jak twierdzą niektórzy -  każdy w Maua nosi charakterystyczną bliznę, ślad tutejszej maczety. A w samej okolicy funkcjonuje dużo prywatnych klinik, które zaopatrują rany zamożnych plantatorów lokalnego narkotyku. Niejeden lekarz dorobił się na tego typu praktyce "fortuny"!

2 komentarze:

  1. Zastanawiam się, jak tak małe dzieciaki nie kaleczą sobie stóp, spacerując boso z wielką, ostrą maczetą u boku! no, to poznaliście już, chłopaki, ciemniejsze strony Waszej pracy w Afryce... przemoc domowa, narkotyki, łapówki, "ręczne" załatwianie porachunków... :/

    OdpowiedzUsuń
  2. btw. "panga" to mi się z rybą kojarzy! ciekawe, jaka jest etymologia tego słowa w odniesieniu do ostrego "narzędzia zbrodni"...

    OdpowiedzUsuń