sobota, 21 lipca 2012

Komunikacja - czyli [habari! Kuna shida?]

Jadąc do Chaaria nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy, że komunikacja z pacjentem jest tutaj aż takim wyzwaniem! Na miejscu okazało się, że język angielski jest w Kenii tylko z nazwy oficjalny i tak naprawdę mało kto potrafi posługiwać się nim płynnie. Nie wszyscy rozumieją również swahili, który uchodzi za lingua franca w Afryce Wschodniej.Niestety większość pacjentów mówi tylko i wyłącznie w tutejszym narzeczu, charakterystycznym dla plemiona Meru - czyli językiem Kimeru!

Jak w takim razie komunikujemy się z pacjentami? Z pomocą przychodzą nam pracownicy szpitala, którzy chętnie pomagają w zbieraniu wywiadu. My oczywiście nie pozostajemy bierni i wieczorami ćwiczymy proste zwroty, które umożliwiają komunikację przynajmniej w podstawowym stopniu. Zwłaszcza, że bywają sytuacje kiedy jesteśmy zdani wyłącznie na siebie. Nierzadkie są sytuację, że zostajemy w ambulatorium sami i wtedy możemy liczyć tylko na swoje umiejętności. Podobnie jest w czasie wieczornych obchodów, kiedy nie ma już większości personelu szpitala. Wówczas przekonujemy się na własnej skórze, że gestykulacja i proste słowa to najprostsza droga do sukcesu w komunikacji!Zdarzają się jednak sytuacje, gdzie pomimo pomocy pielęgniarek czy Clinical Officer mamy duże trudności z prowadzeniem rozmowy. Jest tak dlatego, że pacjenci szpitala docierają z bardzo daleka. A przecież w Kenii jest aż 42 różnorodnych języków! Dlatego bywa, że rodzina chorego musi sprowadzić ze sobą tłumacza aby ten mógł przekazać skargi chorego. Przypomina to zabawę "w głuchy telefon" i można się tylko domyślać ile istotnych informacji ulega zniekształceniu w ten sposób. 

2 komentarze:

  1. Pozdrawiamy z misji w Laare i zapraszamy do nas! W Chaaria nam i naszym ubogim br Beppe juz nie raz zycie ratowal wiec sercem jestesmy blisko :) szkoda ze nie udalo nam sie spotkac tym razem, bylam w Chaaria dwa tygodnie temu:) Nesamowity ten wasz blog, dzieki za to co robicie!!

    OdpowiedzUsuń
  2. z tym komunikowaniem to trochę jak w tym kawale:
    Facet pyta się swojego kolegę o dobrego stomatologa. Tamten mu odpowiada:
    - Znam świetnego, ale on jest Anglikiem.
    - Spoko, spoko, poradzę sobie.
    Przychodzi więc na wizytę do tego dentysty, siada na fotelu i pokazując lekarzowi ząb mówi:
    - Tu!
    Dentysta wyrwał mu dwa zęby.
    Na drugi dzień znów spotykają się obaj faceci i pierwszy mówi:
    - Kurcze, jakiś głupi ten dentysta. Ja mu pokazuję bolący ząb, mówię tu, a on wyrywa mi dwa zęby.
    - Aleś ty głupi "Two" po angielsku znaczy dwa.
    - Aaa, trzeba było tak od razu mówić. Następnym razem coś wymyślę.
    Przychodzi więc na kolejną wizytę do dentysty, siada na fotelu, wskazuje ząb i mówi:
    - Ten!

    OdpowiedzUsuń